piątek, 14 lutego 2014

kukurydziane wspomnienie

Chwilowo nie mamy jak zrzucać zdjęć (sfrustrowany pies + kabel pozostawiony bez opieki = brak kabla od aparatu), więc aby zapobiec zastojowi na blogu wstawiamy staaare zdjęcie  z wakacji. Jak najbardziej pasuje do zamysłu naszego bloga :)
Otóż wyjeżdżając na urlop byliśmy w wielu miejscach w dość krótkim czasie. 

[*dygresja*

marysia- czy autostop jest formą freeganizmu  jeśli chodzi o środki transportu?
wojtek- jak najbardziej.]



jednym z przystanków była mała miejscowość nad jeziorem (biedronkę co prawda mieli, ale oprócz tego średnio nam się uśmiechało robić codziennie zakupy i upychać to w namiocie). Także któregoś dnia, idąc polną drogą naszliśmy na duuuuże pole kukurydzy. Wystarczyło jedno spojżenie, żeby wiedzieć, że nasz dzisiejszy obiad będzie się składać właśnie z niej.
Była idealna. Słodka. Dojrzała... Czego chcieć więcej?


Ognia!



(Wojtek inicjuje ognisko)

(kukurydze się pieką, Wojtek dogląda...)


 Aby dobrze upiec kukurydzę w ognisku należy ją zerwać wraz z liśćmi. Nie obrywajmy ich, bo właśnie w nich kukurydza będzie się piekła (to naturalny odpowiednik folii aluminiowej).
Układamy kukurydzę na żarze i obracamy kiedy wierzchnie liście się zwęglą. Kiedy wszystkie będą czarne- kukurydza jest gotowa!

Obieramy i zajadamy!
Polecamy z musztardą (jeśli akurat macie pod ręką)



2 komentarze: