Zgrabna główka białej kapusty zalegała w spiżarce (było ich więcej), więc w końcu postanowiliśmy się nią zająć.
ale ile można wcinać surówkę albo gotować zupę?
także dziś na obiad kapusta wystąpiła w nieco innym charakterze.
co do niej mieliśmy?
- marchewkę (z tego samego źródła co kapusta, czyli z giełdowego śmietnika)
- rodzynki (z biedronkowego śmietnika)
- kolendra, pieprz (gdzieś znaleźliśmy)
- kurkuma, ostra papryka (kupione prawie za nic, bo upływał termin ważności (?!))
- kminek, sól, olej (te akurat kupione)
- ocet jabłkowy (jak wspomnieliśmy w poprzedniej notce- miał być domowym cydrem z założenia)
Kapustę siekamy, najlepiej dużym nożem lub tasakiem. Marchewkę kroimy w paseczki, o tak:
następnie na suchej patelni podprażamy kolendrę z ostrą papryką, lejemy trochę oleju i wrzucamy marchewkę z rodzynkami. stale mieszamy, żeby się nie przypaliło. jak marchewka zmięknie, to przerzucamy do garnka. teraz na patelni podprażamy kurkumę z kminkiem i kolendrą, dodajemy jeszcze trochę oleju i kapustę. smażymy przez chwilę, żeby była lekko twarda i przerzucamy do garnka z marchewką.
teraz podlewamy lekko wodą, dosmaczamy solą, pieprzem i octem jabłkowym. dusimy jakieś 7 minut.
My dodaliśmy jeszcze zieloną soczewicę (ugotowaną osobno) i natkę pietruszki.
I tak oto powstała
:) Wojtku znany jesteś z tego iż robisz coś z niczego :) świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńej, ja też tu mam coś do powiedzenia xD - marysia.
Usuń