tym razem nie będzie gotowania tylko raport dyskontowy. Pączki, które pokazaliśmy kilka postów temu mogą się schować. Bo sami zobacznie co się działo przed świętami, kiedy to na duże sklepy spadł przymus dwudniowego zamknięcia:
bułeczki, grahamki, chleby (wzięliśmy 7 bochenków i to było zaledwie kilka z całego kubła), rogaliki i... łosoś. marysia co prawda jest weganką, ale wojtek jeśli znajdzie coś takiego to sobie nie odmówi. także uniósł ponad 10 tacek i zawalił zamrażarnik klnąc pod nosem, że nie ma kilku dodatkowych, bo w śmieciach zostało dużo więcej.
przechowalnia tymczasowa- w większej zamrażarce
no dobra, pączuszki i ciastka też wzięliśmy...
Kiedy indziej, kiedy to marysia miała zły dzień i marudziła, wojtek zanurkował w śmietniku i jak gdyby nigdy nic wręczył jej naręcze róż mówiąc "żeby nie było, że Ci kwiatów nie daję" :
czipsy- bynajmniej nie rozwalone i połamane jakby mogło się wydawać, pół butelki oleju, kolejne mleczko do czyszczenia, jabłuszko (;))...
... 2 litry nektaru, prawie 4 paczki makaronu, nieco połamane wafle, trzy serki śmietankowe...
co do napojów!
zapłacilibyście ponad 13 zł za sok? fakt, że 3 litry i zimno tłoczony i taki mętny i smaczny, ale my jednak wolimy wydawać pieniądze ciut inaczej. co nie zmienia faktu, że taki soczek to dobra rzecz...
... zwłaszcza jak za darmo :>
w sumie ostatnie dwa zdjęcia nie pochodzą ze śmietników dyskontowych, ale to dowód na to, że trzeba być czujnym:
bo na giełdzie, kiedy spodziewamy się znaleźć warzywa i owoce znajdujemy pół śmietnika mozzarelli. |
a w śmietniku przy zwykłym biurowcu, też można co-nieco wygrzebać (obieraczka też tam była.)
podsumowując: wszędzie może znaleźć się coś dobrego, trzeba tylko umieć to dostrzec (np. wojtek dzisiaj na spacerze z psem znalazł ledwo napoczętą paczkę soli, a marysia wczoraj ponad kilogram ziemniaków- i nie, ani jedna z tych rzeczy nie była w śmietniku;)), a z czasem okazuje się, że jedzenie i inne wydatki prawie cię nie dotyczą.