wertując folder wypchany naszymi zdobyczami i potrawami z nich powstałymi okazało się, że namnożyły się zdjęcia różnych dokonań obiadowych które ciężko nazwać/sklasyfikować/ opisać szczegółowo, a warto o nich wspomnieć bo były udane. toteż dzisiaj mały przegląd po gulaszach.
niejednokrotnie można spotkać przepisy na gulasze warzywne, ale zazwyczaj cechują się
- albo niezwykle wymyślnymi dodatkami i składnikami
- albo są nieciekawą breją z mącznym sosem.
- albo jedyne na co książka kucharska jest się w stanie szarpnąć to wegetariańskie leczo i skłądniki zawsze pozostają te same.
a tak naprawdę gulasz można zrobić ze wszystkiego!
my zazwyczaj w porze obiadowej otwieramy lodówkę i patrzymy co tam jest (inną opcją jest znalezienie godzinę przed obiadem czegoś co nadaje się do zjedzenia). i oddajemy się wenie twórczej
kiedyś na przykłąd mieliśmy nadmiar takich dobroci:
robiliśmy rożne potrawy i połączenia, ale w końcu uznaliśmy, że fajnie by było poczuć smak bakłażana w formie czystej:) po skropieniu oliwą i wrzuceniu na patelnie z czarnuszką powstał fajny dodatek...
... do ryżu z sosem pomidorowo-cebulowym:
proste i pyszne.
innym razem obok pomidorów pojawiło się sporo papryki- w różnych kolorach.
trafiła pod nóż.
a potem do garnka. pomidory były na tyle smaczne, że nie gotowaliśmy ich zbyt długo, tylko tak aby zachowały kształt. gulasz nie musi być rozgotowaną breją!innym razem obok pomidorów pojawiło się sporo papryki- w różnych kolorach.
trafiła pod nóż.
papryka pojawił się też w wyjątkowo delikatnym i słodkim gulaszu, jednak w roli głównej wystąpiła marchewka. część z niej pokroiliśmy w kostkę, pozostałą wojtek starł na tarce:
było też mango które szeptało, że nie pożałujemy, jeśli też wykorzystamy je do obiadu.
było takie mięciutkie, że obierało się samo!
marysia podzieliła je na mniejsze części:
a wojtek zamarynował tofu, które dostaliśmy w prezencie:
kawałki tofu, papryki i marchewki, krótko podsmażone w rondelku dusiły się w sosie ze startej marchwii mango. subtelnie przyprawiliśmy i zajadaliśmy z dużą ilości pietruszki. jeśli znów nadarzy się okazja, to zdecydowanie jest do powtórzenia!
pewnego wieczoru natomiast znaleźliśmy bardzo dużo pasternaku:
to warzywo jest traktowane po macoszemu, jako gorsza wersja pietruszki, która jeśli w ogóle to ląduje w zupie. błąd! pasternak jest niezwykle smacznym i delikatnym warzywem. do tego sycącym i czasem używamy go w potrawach jednogarnkowych zamiast ziemniaków:)
wtedy też mieliśmy dość dużą ilość bananów:
a marysie wzięło na mieszanie smaków i faktur (poza tym cierpi na nieuleczalną bananofilię).
kiedy wojtek kroił pasternak:
... marysia kroiła banana:
wojtek doglądał patelni z pasternakiem, marchewką i cukinią:
a marysia w tym czasie wymieszała banana z przyprawami, lekko zakwasiła i wrzuciłą na patelnię.
smak był obłędny, kolor i zapach również. i ciężko było zgadnąć, że ten błyszczący sos to banan:)
i na koniec wspomniany przykład, kiedy pasternak zmienia się w dodatek "skrobiowy". mieliśmy dużo włoszczyzny i zalegającego w lodówce podgotowanego brokuła. do tego byliśmy głodni i chcialiśmy szybki i smaczny obiad.
duże kawałki warzyw miękkły na patelni:
aby pod koniec połączyć się ze zmiksowanym z ziołami i oliwą brokułem.
i czy ten talerz przypomina nudną, szarą włoszczyznę którą bez nasysłu wrzuca się do zupy i zapomina o innych zastosowaniach? :
życzymy dużo weny twórczej i wiary, że nie trzeba wielkich umiejętności i wyszukanych produktów aby w kuchni być artystą:)